sobota, 2 czerwca 2018

Młoda para :D

Hej!
Dzisiaj odbyła się ta długo wyczekiwana ceremonia. Rasist wziął ślub z Winter. Spotkałyśmy się z Lucjaną i Cassandrą (naszym księdzem) na plaży Fortu Pinta. Wszystko zaczęło się od pięknej mowy Cas o tym, jak trudne i zarazem piękne jest małżeństwo. Potem odbyła się przysięga, której treść zapisałam na dole:

Ja Rasist/Winter
biorę ciebie Rasist/Winter za mensza/loszkę
i ślubuję ci miłość, dużo patatajania po Jorvik, i że będziemy mieli małe jednorożce,
oraz że cię nie opuszczę, póki nie odejdziemy na wiecznie zielone łąki.
Tak mi dopomóż Wielki Moderatorze dający bany.
Romantycznie, nie? <3

Później małżonkowie udali się na sesję zdjęciową na miejsce, w którym odbyła się uroczystość, oraz na padok w Valedale. Oto kilka dobrych ujęć ^^:





Na koniec chciałabym was ostrzec, drodzy czytelnicy!
Jeśli któryś z waszych (broń Boże karych) koni zbliży się do jednego z naszych siwków, to zapewne spotkanie skończy się podwójnie niebezpiecznym atakiem jednej ze stron! Dlatego proszę was, uważajcie na lewady i dzikie kopy!


To tyle na dziś
Dzięki za czytanie ^^
Baiii~~

środa, 18 kwietnia 2018

"Zaginiony" Epilog

No i opowiadanie dobiegło końca. Wszystko zakończyło się dobrze i mam nadzieję że ending was nie zawiódł :)


"Zaginiony" Epilog


-I co? Wszystko dobre, co dobrze się kończy –powiedział Harry uśmiechając się szeroko. Oparł dłoń na moim ramieniu i spojrzał na mnie z ukosa. Staliśmy przed boksem Flamea w Stajni Jorvik. Koń rżał wesoło i przyglądał się nam, gdy na chwilę odrywał się od porcji siana. Całe wydarzenie sprzed kilku dni zostało mocno nagłośnione. Policja złapała prezesa licytacji, który teraz zapewne siedzi w więziennej celi. Wszystkie ukradzione konie wróciły do domu. Dostawałam mnóstwo listów z podziękowaniami i gratulacjami, co lekko mnie przytłaczało, bo nie lubiłam być w centrum uwagi. Na dodatek świat nie dowiedziałby się o oszustwie, gdyby nie Harry. Wszystko wróciło do starego porządku. Razem z Flamem szykujemy się do mistrzostw Srebrnej Polany. Z Harrym staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, a Sky nareszcie dała nam spokój. Jak mawia przysłowie po każdej burzy wychodzi słońce.
-Racja –uśmiechnęłam się do chłopaka. Oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam mu w oczy. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Położył dłoń na moim policzku i uśmiechnął się do mnie ciepło.

Chyba muszę cofnąć moje słowa na temat tego, że staliśmy się przyjaciółmi. To zdecydowanie przerodziło się w coś więcej...

"Zaginiony" roz. 3

Łuhu, mamy kolejną część opowiadania! Miłego czytania :P


"Zaginiony" rozdział 3

Nadszedł dzień targów. Do miasteczka zjeżdżało mnóstwo jeźdźców szukających nowych wierzchowców, lub aby dla rozrywki pooglądać je podczas prezentacji. Siedziałam w ogromnym białym namiocie, w którym znajdował się spory plac wysypany piaskiem. Przy ścianach stały trybuny z siedzeniami dla widzów. Po hali kręcili się organizatorzy i wolontariusze nosząc wodę do stolików VIP, czy rozstawiając ozdobne donice z roślinami. Oparłam się plecami o niezbyt wygodne krzesło. Nie mogłam przestać myśleć o zaginionym przyjacielu. Z transu wyrwało mnie głośne rżenie. Wydało mi się znajome. Poderwałam się na nogi i ruszyłam do wyjścia. Biegnąc za głośnym dźwiękiem trafiłam pod tymczasową stajnię.

-Harry-

Od jakiegoś czasu siedziałem w taksówce. Jak co roku udawałem się na targi koni w Nowej Grani. Nie miałem zamiaru kupować żadnego konia, chciałem tylko wyrwać się z domu na kilka dni. Jeszcze bardziej zależało mi na odizolowaniu się od Sky i od jej ciągłych zaczepek. Jak ja z nią wytrzymywałem? Otworzyłem okno wpuszczając do środka ciasnego pojazdu trochę świeżego powierza. Pomimo wyjazdu na krótkie wakacje byłem przygnębiony. Nie udało mi się odnaleźć Famea. Sadie musi być bardzo smutna. Pomimo drobnych szans na znalezienie końskiej zguby starałem się nie tracić nadziei. Moje rozmyślenia przerwał głos taksówkarza.
-Jesteśmy na miejscu –powiedział mężczyzna. Zostawiłem mu pieniądze, podziękowałem, po czym wolnym krokiem udałem się w stronę białych namiotów.

-Sadie-

Przechadzałam się między boksami. Wszystkie konie przygotowane były do licytacji. Każdy z wierzchowców być świetnie zbudowany i zadbany. Zauroczona oglądałam rącze zwierzęta. Moją uwagę przykuł znajomy pyszczek. Podeszłam do stanowiska sporego gniadosza. Nie wierzyłam własnym oczom! Wystawiona na sprzedaż stała Centada! Była to klacz jednego ze znanych w Jorviku skoczków. Miał na koncie wiele zwycięstw. Zdziwiło mnie to, że o ile mi wiadomo zawodnik nie miał zamiaru jej odsprzedawać. Coś tu było nie tak. Idąc dalej widziałam jeszcze kilka znanych mi czempionów jeździeckiego świata. Zastygłam w miejscu, gdy usłyszałam kroki. Ukryłam się za jedną z pak. Obok mnie przeszedł znany mi już sześćdziesięciolatek.
-Panowie, za dziesięć minut zaczynamy licytację! –bogaty jegomość stanął przy jednym ze stanowisk i z chytrym uśmieszkiem pogłaskał znajdującego się w nim siwego Araba. Cicho wyślizgnęłam się do wyjścia i przedostałam się do drugiej stajni. Gdy otworzyłam drzwi po raz kolejny usłyszałam rżenie.
-Flame! –krzyknęłam niewiele myśląc o konsekwencjach mojego zachowania. Biegiem ruszyłam na drugi koniec namiotu, aż ujrzałam mojego Lipicana. Koń kręcił się niespokojnie po boksie, jednak gdy mnie zobaczył uspokoił się nieco. Wystawił głowę między kraty. Położyłam dłoń na chrapach Flamea, na co koń zareagował z widoczną radością. Już chciałam wejść do stanowiska, gdy ktoś za mną stanął. Obróciłam się i ujrzałam prezesa licytacji. Byłam wściekła. Wszystkie te konie musiały być ukradzione podobnie jak Flame.
-Dlaczego?! Dlaczego kradniecie konie?! –niemalże wykrzyczałam.
-Nie mam pojęcia o co panience chodzi... –powiedział jegomość z niewinną miną. Lipican spojrzał na mężczyznę i wydał z siebie głośny kwik.
-Proszę mnie nie okłamywać. Wszystkie te konie są skradzione. Rozpoznałam Centadę, Cornet Cristo i wiele innych czempionów. A to –wskazałam na wierzchowca za mną –jest moja zguba, która mam zamiar odebrać.
-Nadal nie wiem o czym mówisz... Wybacz, jednak musisz stąd wyjść. Goście nie mają wstępu do stajni. –bogacz chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Usłyszałam dźwięk otwieranego boksu i znane mi rżenie. Mężczyzna puścił moją rękę i obrócił się w stronę dębującego siwka i... Harrego?!

-Harry-

Szedłem w stronę białej hali gdy usłyszałem głośne rżenie, a po chwili kwik. Coś się działo w stajniach. Poszedłem tam z czystej ciekawości. Cicho wślizgnąłem się do namiotu i zobaczyłem Sadie głaszczącą konia.
-Czy to nie Flame? –mruknąłem do siebie. Jakiś facet w garniturze złapał ją za rękę i starał się odciągnąć ją od konia. Podszedłem do boksu i rozpoznałem siwka. Otworzyłem drewniane drzwi, a koń natychmiastowo ruszył w stronę dziewczyny. Wspiął się na tylne kopyta okazując agresję. Mężczyzna obrócił się i upadł na ziemię unikając kopnięcia. Sadie spojrzała na mnie zszokowana, na co ja uniosłem kącik ust.

-Sadie-

-Jakim cudem?! –zadziwiona nadal patrzyłam na przyjaciela.
-Oj, pogadamy w domu! Teraz wsiadaj i zabieraj stąd Flamea póki go nie wylicytowali. Ja powiadomię policję i zrobię kilka zdjęć słynnych koni jako dowód –skinęłam głową i z lekkim trudem wdrapałam się na grzbiet siwka i dałam mu znak łydkami. Koń ruszył przed siebie zostawiając chłopaka w tyle. Łzy cisnęły mi się do oczu. Gdybym nie poszła na te głupie targi mojego konia wywieziono by na drugi koniec świata! Byłam niezwykle szczęśliwa. Harry zrobił mi przysługę, która jest tak wielka, że prawdopodobnie nigdy nie uda mi się odwdzięczyć.

środa, 28 marca 2018

Trochę śmieszkowania xD

Hej!
Po głupawce na jajeczku klasowym postanowiłam zrobić jakieś memy. Oto moje wypociny xD



W sumie to tyle :'')
Bajo

sobota, 17 lutego 2018

Ister eggi i ciekawostki #8

Hej
Na dzisiejszą ciekawostkę pewnie większość z was się natknęło, jednak postanowiłam o niej napisać, w razie gdyby ktoś jeszcze o niej nie wiedział. A więc oto i drzewo rosnące pod... ciekawym kątem:



Znajduje się ono w Mistfall niedaleko wilczej jamy. Da się na nie wejść spadając na nie z miejsca w którym stoję na drugim zdjęciu. Serdecznie polecam wdrapywanie się w tego typu miejsca (jeśli nie brakuje wam cierpliwości :D).
To wszystko na dziś

czwartek, 4 stycznia 2018

"Zaginiony" roz. 2

Hej
Oto kolejny rozdział opowiadania. Postanowiłam nie pisać kolejnych rozdziałów w formie specjalów tylko potraktowałam rozpoczęcie serii jako sam w sobie specjal. A więc miłego czytania!


"Zaginiony" rozdział 2

- O Boże… -westchnęłam cicho. -Oby nic mu się nie stało…- mówiąc to podążałam dalej przed siebie zbliżając się do żelaznych bram Epony.




Szłam tak przez dobre kilka kilometrów za tropem galopującego konia. Mijałam pola pełne krzewów winnych, farmy, jeziorka. Po kilku godzinach wyczerpującego marszu zboczyłam ze śladu i przysiadłam na kamieniu. Nogi okrutnie mnie bolały i powoli zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Odpoczywałam obok krętej drogi prowadzącej w stronę Nowej Grani. Oparłam głowę na dłoniach roniąc pojedyncze łzy. Nie byłam osobą która łatwo się poddawała, jednak powoli zaczynałam tracić nadzieję. Nie miałam pojęcia gdzie może być Flame. W tym momencie czułam się bezsilna, jedyne co mogłam robić dalej to kontynuować tropienie śladów. Wstałam szybko, momentalnie nabierając sił i ruszyłam przed siebie.
-Znajdę go! Muszę go znaleźć!- krzyknęłam sama do siebie.



-Harry -

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Byłem znudzony, zaniepokojony i rozdrażniony w tym samym momencie. Sam nie wiem które odczucie górowało. Nie miałem co robić więc usiadłem na beli siana aby trochę ochłonąć i pomyśleć. Ten dzień był szalony i pełen emocji, chwila przerwy to coś czego było mi trzeba.
Byłem wściekły po awanturze ze Sky, czuję, że to koniec naszego związku. Tak. Ta huśtawka emocji chyba mnie wykończy. Sam nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać... Już od dłuższego czasu między nami nie było okej, wiedziałem, że eskalacja problemów nastąpi prędzej czy później. Jak zwykle poszło o bzdurę a skończyło się na wysokim C. Mam dosyć znoszenia fochów Sky i bezsensownych pretensji. Obojgu nam zrobi dobrze jak od siebie odpoczniemy. Więc czemu się martwiłem? W sumie powinienem być zadowolony. A jednak... Martwiłem się o Sadie. Pobiegła za Flamem, była roztrzęsiona i wystraszona. Nie ma już jej kilka godzin. Oby nic jej się nie stało... Nigdy nie doświadczyłem takiej sytuacji jak ona i nie straciłem nic mającego dla mnie wielkiego znaczenia.
Czegoś za co byłbym gotów do poświęceń. Sad jest niezwykle związana z jej koniem, są wręcz nierozłączni. Gdy dziewczyna wyjeżdżała chociażby na kilka dni, Flame zawsze zachowywał się niespokojnie. Gdy wracała siwek rżał jej na powitanie, wyraźnie cieszył się na jej widok. Nie znam innego jeźdźca, który tak kocha swojego czterokopytnego partnera, ich relacja to naprawdę coś niezwykłego!
Zeskoczyłem na ziemię i otrzepałem się z resztek słomy. Muszę się czymś zająć zanim kompletnie pochłoną mnie myśli. Lepiej zacząć działać niż siedzieć i rozmyślać bez sensu.

-Sadie-

Szłam, szłam i szłam. Stawiałam krok za krokiem ze wzrokiem wbitym w zagłębienia w ziemi przypominające podkowy. Co chwilę się rozglądałam aby zapamiętać drogę powrotną. W pewnym momencie zauważyłam jaskrawy plakat wielkim napisem:

TARGI KONI NOWEJ GRANI
WIELKI WYBÓR RAS, PRZYSTĘPNE CENY, NIEZWYKŁE OKAZJE

Na plakacie widniała także data oraz adres. Targi miały odbyć się jutro. Słyszałam już kiedyś o tej imprezie. Była rozsławiona na całą wyspę a konie kupowane na targach często stawały się czempionami w różnych dziedzinach. Nie interesując się dalej plakatem ruszyłam ponownie przed siebie. Nagle się zatrzymałam. Upadłam na kolana nie przejmując się powstałymi  w wyniku zetknięcia spodni z błotem plam. Ślady zmieszały się z innymi odciskami kopyt. Teraz naprawdę nie wiedziałam co robić. Trzeba było zachować spokój i nie myśleć tak impulsywnie... Możliwe że moje niespokojne działania doprowadziły do tak fatalnego końca. Pochyliłam głowę i zaczęłam płakać. Bezsilność i poczucie winy wzięły górę.
Poczułam doń na swoich plecach. Podniosłam zapłakane oczy. Obok mnie stał bogato ubrany mężczyzna, w wieku około sześćdziesięciu lat. Wstałam powoli, nie spuszczając wzroku z jegomościa, wyraźnie zainteresowanego moją osobą.
- Czy coś się stało, panienko?
- Nie... nic czym musiałby się pan przejmować...- Odpowiedziałam ocierając łzy.
- Zdaje mi się, że jednak tak nie jest. Proszę mi powiedzieć o co chodzi, może będę zdolny pomóc. –powiedział nieznajomy z sympatycznym uśmiechem na twarzy.
- Zaginął mój koń. –powiedziałam smutnym tonem spuszczając ponownie głowę.
- Może to nie będzie to samo... ale czy zechciałaby panienka przyjrzeć się moim koniom? Niewątpliwie żaden z nowych wierzchowców nie będzie tym samym co poprzedni, jednak może będzie to odskocznia, która pozwoli przestać myśleć o tak ciężkiej stracie...?

Nie słuchając dokładnie słów mężczyzny skinęłam głową i pozwoliłam się poprowadzić do sporego ośrodka, w którym miały się odbyć najsłynniejsze w Jorviku targi koni.