"Zaginiony" rozdział 3
Nadszedł dzień targów. Do miasteczka zjeżdżało mnóstwo jeźdźców
szukających nowych wierzchowców, lub aby dla rozrywki pooglądać je podczas
prezentacji. Siedziałam w ogromnym białym namiocie, w którym znajdował się
spory plac wysypany piaskiem. Przy ścianach stały trybuny z siedzeniami dla
widzów. Po hali kręcili się organizatorzy i wolontariusze nosząc wodę do
stolików VIP, czy rozstawiając ozdobne donice z roślinami. Oparłam się plecami
o niezbyt wygodne krzesło. Nie mogłam przestać myśleć o zaginionym przyjacielu.
Z transu wyrwało mnie głośne rżenie. Wydało mi się znajome. Poderwałam się na
nogi i ruszyłam do wyjścia. Biegnąc za głośnym dźwiękiem trafiłam pod
tymczasową stajnię.
-Harry-
Od jakiegoś czasu siedziałem w taksówce. Jak co roku
udawałem się na targi koni w Nowej Grani. Nie miałem zamiaru kupować żadnego
konia, chciałem tylko wyrwać się z domu na kilka dni. Jeszcze bardziej zależało
mi na odizolowaniu się od Sky i od jej ciągłych zaczepek. Jak ja z nią
wytrzymywałem? Otworzyłem okno wpuszczając do środka ciasnego pojazdu trochę świeżego
powierza. Pomimo wyjazdu na krótkie wakacje byłem przygnębiony. Nie udało mi
się odnaleźć Fame’a.
Sadie musi być bardzo smutna. Pomimo drobnych szans na znalezienie końskiej
zguby starałem się nie tracić nadziei. Moje rozmyślenia przerwał głos
taksówkarza.
-Jesteśmy na miejscu –powiedział mężczyzna. Zostawiłem mu
pieniądze, podziękowałem, po czym wolnym krokiem udałem się w stronę białych
namiotów.
-Sadie-
Przechadzałam się między boksami. Wszystkie konie przygotowane
były do licytacji. Każdy z wierzchowców być świetnie zbudowany i zadbany.
Zauroczona oglądałam rącze zwierzęta. Moją uwagę przykuł znajomy pyszczek. Podeszłam
do stanowiska sporego gniadosza. Nie wierzyłam własnym oczom! Wystawiona na
sprzedaż stała Centada! Była to klacz jednego ze znanych w Jorviku skoczków.
Miał na koncie wiele zwycięstw. Zdziwiło mnie to, że o ile mi wiadomo zawodnik
nie miał zamiaru jej odsprzedawać. Coś tu było nie tak. Idąc dalej widziałam
jeszcze kilka znanych mi czempionów jeździeckiego świata. Zastygłam w miejscu,
gdy usłyszałam kroki. Ukryłam się za jedną z pak. Obok mnie przeszedł znany mi
już sześćdziesięciolatek.
-Panowie, za dziesięć minut zaczynamy licytację! –bogaty jegomość
stanął przy jednym ze stanowisk i z chytrym uśmieszkiem pogłaskał znajdującego
się w nim siwego Araba. Cicho wyślizgnęłam się do wyjścia i przedostałam się do
drugiej stajni. Gdy otworzyłam drzwi po raz kolejny usłyszałam rżenie.
-Flame! –krzyknęłam niewiele myśląc o konsekwencjach mojego
zachowania. Biegiem ruszyłam na drugi koniec namiotu, aż ujrzałam mojego Lipicana.
Koń kręcił się niespokojnie po boksie, jednak gdy mnie zobaczył uspokoił się
nieco. Wystawił głowę między kraty. Położyłam dłoń na chrapach Flame’a, na co koń zareagował z widoczną
radością. Już chciałam wejść do stanowiska, gdy ktoś za mną stanął. Obróciłam
się i ujrzałam prezesa licytacji. Byłam wściekła. Wszystkie te konie musiały
być ukradzione podobnie jak Flame.
-Dlaczego?! Dlaczego kradniecie konie?! –niemalże wykrzyczałam.
-Nie mam pojęcia o co panience chodzi... –powiedział
jegomość z niewinną miną. Lipican spojrzał na mężczyznę i wydał z siebie głośny
kwik.
-Proszę mnie nie okłamywać. Wszystkie te konie są skradzione.
Rozpoznałam Centadę, Cornet Cristo i wiele innych czempionów. A to –wskazałam na
wierzchowca za mną –jest moja zguba, która mam zamiar odebrać.
-Nadal nie wiem o czym mówisz... Wybacz, jednak musisz
stąd wyjść. Goście nie mają wstępu do stajni. –bogacz chwycił mój nadgarstek i
pociągnął mnie w stronę wyjścia. Usłyszałam dźwięk otwieranego boksu i znane mi
rżenie. Mężczyzna puścił moją rękę i obrócił się w stronę dębującego siwka i...
Harrego?!
-Harry-
Szedłem w stronę białej hali gdy usłyszałem głośne
rżenie, a po chwili kwik. Coś się działo w stajniach. Poszedłem tam z czystej
ciekawości. Cicho wślizgnąłem się do namiotu i zobaczyłem Sadie głaszczącą
konia.
-Czy to nie Flame? –mruknąłem do siebie. Jakiś facet w
garniturze złapał ją za rękę i starał się odciągnąć ją od konia. Podszedłem do
boksu i rozpoznałem siwka. Otworzyłem drewniane drzwi, a koń natychmiastowo
ruszył w stronę dziewczyny. Wspiął się na tylne kopyta okazując agresję.
Mężczyzna obrócił się i upadł na ziemię unikając kopnięcia. Sadie spojrzała na
mnie zszokowana, na co ja uniosłem kącik ust.
-Sadie-
-Jakim cudem?! –zadziwiona nadal patrzyłam na przyjaciela.
-Oj, pogadamy w domu! Teraz wsiadaj i zabieraj stąd Flame’a póki go nie wylicytowali. Ja powiadomię
policję i zrobię kilka zdjęć słynnych koni jako dowód –skinęłam głową i z
lekkim trudem wdrapałam się na grzbiet siwka i dałam mu znak łydkami. Koń
ruszył przed siebie zostawiając chłopaka w tyle. Łzy cisnęły mi się do oczu.
Gdybym nie poszła na te głupie targi mojego konia wywieziono by na drugi koniec
świata! Byłam niezwykle szczęśliwa. Harry zrobił mi przysługę, która jest tak
wielka, że prawdopodobnie nigdy nie uda mi się odwdzięczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz