środa, 18 kwietnia 2018

"Zaginiony" roz. 3

Łuhu, mamy kolejną część opowiadania! Miłego czytania :P


"Zaginiony" rozdział 3

Nadszedł dzień targów. Do miasteczka zjeżdżało mnóstwo jeźdźców szukających nowych wierzchowców, lub aby dla rozrywki pooglądać je podczas prezentacji. Siedziałam w ogromnym białym namiocie, w którym znajdował się spory plac wysypany piaskiem. Przy ścianach stały trybuny z siedzeniami dla widzów. Po hali kręcili się organizatorzy i wolontariusze nosząc wodę do stolików VIP, czy rozstawiając ozdobne donice z roślinami. Oparłam się plecami o niezbyt wygodne krzesło. Nie mogłam przestać myśleć o zaginionym przyjacielu. Z transu wyrwało mnie głośne rżenie. Wydało mi się znajome. Poderwałam się na nogi i ruszyłam do wyjścia. Biegnąc za głośnym dźwiękiem trafiłam pod tymczasową stajnię.

-Harry-

Od jakiegoś czasu siedziałem w taksówce. Jak co roku udawałem się na targi koni w Nowej Grani. Nie miałem zamiaru kupować żadnego konia, chciałem tylko wyrwać się z domu na kilka dni. Jeszcze bardziej zależało mi na odizolowaniu się od Sky i od jej ciągłych zaczepek. Jak ja z nią wytrzymywałem? Otworzyłem okno wpuszczając do środka ciasnego pojazdu trochę świeżego powierza. Pomimo wyjazdu na krótkie wakacje byłem przygnębiony. Nie udało mi się odnaleźć Famea. Sadie musi być bardzo smutna. Pomimo drobnych szans na znalezienie końskiej zguby starałem się nie tracić nadziei. Moje rozmyślenia przerwał głos taksówkarza.
-Jesteśmy na miejscu –powiedział mężczyzna. Zostawiłem mu pieniądze, podziękowałem, po czym wolnym krokiem udałem się w stronę białych namiotów.

-Sadie-

Przechadzałam się między boksami. Wszystkie konie przygotowane były do licytacji. Każdy z wierzchowców być świetnie zbudowany i zadbany. Zauroczona oglądałam rącze zwierzęta. Moją uwagę przykuł znajomy pyszczek. Podeszłam do stanowiska sporego gniadosza. Nie wierzyłam własnym oczom! Wystawiona na sprzedaż stała Centada! Była to klacz jednego ze znanych w Jorviku skoczków. Miał na koncie wiele zwycięstw. Zdziwiło mnie to, że o ile mi wiadomo zawodnik nie miał zamiaru jej odsprzedawać. Coś tu było nie tak. Idąc dalej widziałam jeszcze kilka znanych mi czempionów jeździeckiego świata. Zastygłam w miejscu, gdy usłyszałam kroki. Ukryłam się za jedną z pak. Obok mnie przeszedł znany mi już sześćdziesięciolatek.
-Panowie, za dziesięć minut zaczynamy licytację! –bogaty jegomość stanął przy jednym ze stanowisk i z chytrym uśmieszkiem pogłaskał znajdującego się w nim siwego Araba. Cicho wyślizgnęłam się do wyjścia i przedostałam się do drugiej stajni. Gdy otworzyłam drzwi po raz kolejny usłyszałam rżenie.
-Flame! –krzyknęłam niewiele myśląc o konsekwencjach mojego zachowania. Biegiem ruszyłam na drugi koniec namiotu, aż ujrzałam mojego Lipicana. Koń kręcił się niespokojnie po boksie, jednak gdy mnie zobaczył uspokoił się nieco. Wystawił głowę między kraty. Położyłam dłoń na chrapach Flamea, na co koń zareagował z widoczną radością. Już chciałam wejść do stanowiska, gdy ktoś za mną stanął. Obróciłam się i ujrzałam prezesa licytacji. Byłam wściekła. Wszystkie te konie musiały być ukradzione podobnie jak Flame.
-Dlaczego?! Dlaczego kradniecie konie?! –niemalże wykrzyczałam.
-Nie mam pojęcia o co panience chodzi... –powiedział jegomość z niewinną miną. Lipican spojrzał na mężczyznę i wydał z siebie głośny kwik.
-Proszę mnie nie okłamywać. Wszystkie te konie są skradzione. Rozpoznałam Centadę, Cornet Cristo i wiele innych czempionów. A to –wskazałam na wierzchowca za mną –jest moja zguba, która mam zamiar odebrać.
-Nadal nie wiem o czym mówisz... Wybacz, jednak musisz stąd wyjść. Goście nie mają wstępu do stajni. –bogacz chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Usłyszałam dźwięk otwieranego boksu i znane mi rżenie. Mężczyzna puścił moją rękę i obrócił się w stronę dębującego siwka i... Harrego?!

-Harry-

Szedłem w stronę białej hali gdy usłyszałem głośne rżenie, a po chwili kwik. Coś się działo w stajniach. Poszedłem tam z czystej ciekawości. Cicho wślizgnąłem się do namiotu i zobaczyłem Sadie głaszczącą konia.
-Czy to nie Flame? –mruknąłem do siebie. Jakiś facet w garniturze złapał ją za rękę i starał się odciągnąć ją od konia. Podszedłem do boksu i rozpoznałem siwka. Otworzyłem drewniane drzwi, a koń natychmiastowo ruszył w stronę dziewczyny. Wspiął się na tylne kopyta okazując agresję. Mężczyzna obrócił się i upadł na ziemię unikając kopnięcia. Sadie spojrzała na mnie zszokowana, na co ja uniosłem kącik ust.

-Sadie-

-Jakim cudem?! –zadziwiona nadal patrzyłam na przyjaciela.
-Oj, pogadamy w domu! Teraz wsiadaj i zabieraj stąd Flamea póki go nie wylicytowali. Ja powiadomię policję i zrobię kilka zdjęć słynnych koni jako dowód –skinęłam głową i z lekkim trudem wdrapałam się na grzbiet siwka i dałam mu znak łydkami. Koń ruszył przed siebie zostawiając chłopaka w tyle. Łzy cisnęły mi się do oczu. Gdybym nie poszła na te głupie targi mojego konia wywieziono by na drugi koniec świata! Byłam niezwykle szczęśliwa. Harry zrobił mi przysługę, która jest tak wielka, że prawdopodobnie nigdy nie uda mi się odwdzięczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz