czwartek, 4 stycznia 2018

"Zaginiony" roz. 2

Hej
Oto kolejny rozdział opowiadania. Postanowiłam nie pisać kolejnych rozdziałów w formie specjalów tylko potraktowałam rozpoczęcie serii jako sam w sobie specjal. A więc miłego czytania!


"Zaginiony" rozdział 2

- O Boże… -westchnęłam cicho. -Oby nic mu się nie stało…- mówiąc to podążałam dalej przed siebie zbliżając się do żelaznych bram Epony.




Szłam tak przez dobre kilka kilometrów za tropem galopującego konia. Mijałam pola pełne krzewów winnych, farmy, jeziorka. Po kilku godzinach wyczerpującego marszu zboczyłam ze śladu i przysiadłam na kamieniu. Nogi okrutnie mnie bolały i powoli zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Odpoczywałam obok krętej drogi prowadzącej w stronę Nowej Grani. Oparłam głowę na dłoniach roniąc pojedyncze łzy. Nie byłam osobą która łatwo się poddawała, jednak powoli zaczynałam tracić nadzieję. Nie miałam pojęcia gdzie może być Flame. W tym momencie czułam się bezsilna, jedyne co mogłam robić dalej to kontynuować tropienie śladów. Wstałam szybko, momentalnie nabierając sił i ruszyłam przed siebie.
-Znajdę go! Muszę go znaleźć!- krzyknęłam sama do siebie.



-Harry -

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Byłem znudzony, zaniepokojony i rozdrażniony w tym samym momencie. Sam nie wiem które odczucie górowało. Nie miałem co robić więc usiadłem na beli siana aby trochę ochłonąć i pomyśleć. Ten dzień był szalony i pełen emocji, chwila przerwy to coś czego było mi trzeba.
Byłem wściekły po awanturze ze Sky, czuję, że to koniec naszego związku. Tak. Ta huśtawka emocji chyba mnie wykończy. Sam nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać... Już od dłuższego czasu między nami nie było okej, wiedziałem, że eskalacja problemów nastąpi prędzej czy później. Jak zwykle poszło o bzdurę a skończyło się na wysokim C. Mam dosyć znoszenia fochów Sky i bezsensownych pretensji. Obojgu nam zrobi dobrze jak od siebie odpoczniemy. Więc czemu się martwiłem? W sumie powinienem być zadowolony. A jednak... Martwiłem się o Sadie. Pobiegła za Flamem, była roztrzęsiona i wystraszona. Nie ma już jej kilka godzin. Oby nic jej się nie stało... Nigdy nie doświadczyłem takiej sytuacji jak ona i nie straciłem nic mającego dla mnie wielkiego znaczenia.
Czegoś za co byłbym gotów do poświęceń. Sad jest niezwykle związana z jej koniem, są wręcz nierozłączni. Gdy dziewczyna wyjeżdżała chociażby na kilka dni, Flame zawsze zachowywał się niespokojnie. Gdy wracała siwek rżał jej na powitanie, wyraźnie cieszył się na jej widok. Nie znam innego jeźdźca, który tak kocha swojego czterokopytnego partnera, ich relacja to naprawdę coś niezwykłego!
Zeskoczyłem na ziemię i otrzepałem się z resztek słomy. Muszę się czymś zająć zanim kompletnie pochłoną mnie myśli. Lepiej zacząć działać niż siedzieć i rozmyślać bez sensu.

-Sadie-

Szłam, szłam i szłam. Stawiałam krok za krokiem ze wzrokiem wbitym w zagłębienia w ziemi przypominające podkowy. Co chwilę się rozglądałam aby zapamiętać drogę powrotną. W pewnym momencie zauważyłam jaskrawy plakat wielkim napisem:

TARGI KONI NOWEJ GRANI
WIELKI WYBÓR RAS, PRZYSTĘPNE CENY, NIEZWYKŁE OKAZJE

Na plakacie widniała także data oraz adres. Targi miały odbyć się jutro. Słyszałam już kiedyś o tej imprezie. Była rozsławiona na całą wyspę a konie kupowane na targach często stawały się czempionami w różnych dziedzinach. Nie interesując się dalej plakatem ruszyłam ponownie przed siebie. Nagle się zatrzymałam. Upadłam na kolana nie przejmując się powstałymi  w wyniku zetknięcia spodni z błotem plam. Ślady zmieszały się z innymi odciskami kopyt. Teraz naprawdę nie wiedziałam co robić. Trzeba było zachować spokój i nie myśleć tak impulsywnie... Możliwe że moje niespokojne działania doprowadziły do tak fatalnego końca. Pochyliłam głowę i zaczęłam płakać. Bezsilność i poczucie winy wzięły górę.
Poczułam doń na swoich plecach. Podniosłam zapłakane oczy. Obok mnie stał bogato ubrany mężczyzna, w wieku około sześćdziesięciu lat. Wstałam powoli, nie spuszczając wzroku z jegomościa, wyraźnie zainteresowanego moją osobą.
- Czy coś się stało, panienko?
- Nie... nic czym musiałby się pan przejmować...- Odpowiedziałam ocierając łzy.
- Zdaje mi się, że jednak tak nie jest. Proszę mi powiedzieć o co chodzi, może będę zdolny pomóc. –powiedział nieznajomy z sympatycznym uśmiechem na twarzy.
- Zaginął mój koń. –powiedziałam smutnym tonem spuszczając ponownie głowę.
- Może to nie będzie to samo... ale czy zechciałaby panienka przyjrzeć się moim koniom? Niewątpliwie żaden z nowych wierzchowców nie będzie tym samym co poprzedni, jednak może będzie to odskocznia, która pozwoli przestać myśleć o tak ciężkiej stracie...?

Nie słuchając dokładnie słów mężczyzny skinęłam głową i pozwoliłam się poprowadzić do sporego ośrodka, w którym miały się odbyć najsłynniejsze w Jorviku targi koni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz