Hej
Dzisiaj
chciałabym wam coś przedstawić. Opowiem wam jak zwykły dzień zwykłej dziewczyny
przerodził się w historię godną wydania w formie powieści…
"Zaginiony" rozdział 1
"Zaginiony" rozdział 1
Dochodziłam już w
stronę stajni. Nie zatrzymując się sprawdziłam godzinę. Mój zegarek wskazywał
południe. Z natury byłam śpiochem. Wywleczenie się z ciepłego łóżka w sobotę
przed jedenastą to była dla mnie męka, jednak swojego konia- Flame’a kochałam
bardziej od wyrka. Przeszłam przez bramę stajni Jorvik, rozejrzałam się
naokoło. Nic się nie zmieniło, tak jak myślałam. Podeszłam do Sky- stajennej.
Nie przepadałam za nią, była typem osoby uważającej się za pępek świata. Jeszcze
gorszy był jej chłopak- Harry. Jedno gorsze od drugiego. Jak widać nieszczęścia
chodzą parami… . Wybaczcie, odbiegłam od tematu. Wracając do historii- podeszłam
do Sky aby zamienić z nią kilka słów. Postanowiłam trochę pograć jej na
nerwach.
-Sky, jak się
spało?- zapytałam zgrywając miłą
- Jakby cię to
obchodziło. –odpowiedziała oschle
- Co ci się
stało? Znowu koń ci na nogę nadepnął? –powiedziałam z przekąsem. Dziewczyna
prychnęła w odpowiedzi na moją zaczepkę. Zaśmiałam się pod nosem
usatysfakcjonowana. Jak ja lubię ją denerwować! Weszłam do kamiennej budowli
mijając kolejne stanowiska dla koni. Powoli podbiegłam w stronę boksu mojego
siwka. Zdziwiłam się gdy wyjątkowo nie powitało mnie radosne rżenie Flame’a.
Konia nie było. Stanęłam na palcach zaglądając do środka. Zlustrowałam wzrokiem
każde źdźbło słomy leżącej na ziemi. Gdzie on się podział? Lekko wystraszona
ponownie podbiegłam do Sky. Zdyszana stanęłam przed dziewczyną.
- Czy ktoś
wyprowadzał Flame’a na padok?
- Wisi mi to-
odpowiedziała dziewczyna najwidoczniej mnie olewając. Teraz to ona zaczynała mi
grać na nerwach… . Nie wdając się w dalszą dyskusję ruszyłam w stronę wybiegów
dla koni. Tam też nie zastałam Flame’a.
-Flame! Flaaame!
–zaczęłam wołać czekając aż ujrzę siwy łeb biegnący w moją stronę. Nie
doczekałam się. Stałam pod ogrodzeniem przez kilka minut patrząc w jeden punkt
przed sobą. Nie mógł po prostu się rozpłynąć!
- Okeeej….
Uspokój się!- pomyślałam. Wzięłam kilka głębokich oddechów aby opanować stres.
Rozejrzałam się naokoło. Mój wzrok przykuły ślady podków.
- Podkowy… to
jasne!- powiedziałam sama do siebie. Flame był jednym z niewielu podkutych koni
w stajni. Przyjrzałam się śladom, które po dokładnych oględzinach wydały mi się
znajome. To na sto procent odciski kopyt mojego konia. Wydawały mi się dość
świeże, jednak niewprawionemu oku ciężko to ocenić. Wyszłam ze stajni ze
wzrokiem wbitym w ziemię. Błądziłam między polami aż zobaczyłam kolejne ślady.
Buty. Dosyć spore odciski butów. Wychodzi na to że ktoś najzwyczajniej
wyprowadził mojego konia ze stajni.
- Jest źle…
-mruknęłam pod nosem. Przyspieszyłam kroku dalej idąc za śladami starając się
ich nie rozdeptać. Co jakiś czas odciski stawały się chaotyczne po czym wracały
na pierwotnie obrany kierunek. Koń musiał być niespokojny i starać się uciec,
za to człowiek kurczowo trzymał uwiąz. Wtedy zobaczyłam nadchodzącą postać.
Rozpoznałam ją po charakterystycznym ubiorze- obcisłe jeansy i czarna skórzana
kurtka. W moim kierunku szedł Harry. Jeszcze jego mi tu brakowało…
-Cześć –chłopak
przywitał się ze mną. Był wyjątkowo miły jak na niego.
-Co ty taki
szczęśliwy?- zapytałam lekko zaciekawiona zachowaniem Harrego.
-Po prostu witam
się z koleżanką ze stajni. –odpowiedział po czym uśmiechnął się do mnie po
przyjacielsku. Naprawdę zachowywał się dziwnie, jednak nie przeszkadzało mi to
zbytnio. Szczerze wolałam to miłe oblicze Harrego od tego, z którym przychodzi
mi się zmierzać na co dzień. Nie sposób było nie odwzajemnić jego gestu.
Uśmiechnęłam się do chłopaka ukazując moje dołeczki.
-Co cię tak
intryguje w tej fascynującej ziemi?- zapytał Harry spoglądając w miejsce, gdzie
cały czas uciekałam wzrokiem.
-Ślady.
–odpowiedziałam krótko.
-No ślady. Dużo
osób jeździ konno w tej okolicy więc odciski kopyt to norma. –skomentował
chłopak. Popatrzyłam na niego z lekko zawiedzioną miną. Myślałam, że załapie!
-Siwy zniknął. A
to… –wskazałam na odciski- To są ślady podków. I ile mi wiadomo Flame był
jednym z niewielu podkutych koni w naszej stajni.- Chłopak skinął głową na moje
objaśnienia. Po chwili go olśniło.
- Jak to Siwego
nie ma?!
-No nie ma!
-Tak że nie ma że
nie ma?
-Jak mówię, że go
nie ma to znaczy, że go nie ma że nie ma! Nie to, że jak go nie ma to jest, bo
jak go nie ma to go nie ma!- Powiedziałam zbulwersowana podniesionym tonem.
Pomiędzy nami chwilę panowało milczenie, zapewne Harry analizował moją
poplątaną wypowiedź. Wziął głęboki wdech.
- Dobra, ty idź
tym tropem a ja popytam w stajni i mieście! –zaoferował. Skinęłam głową
dziękując mu uśmiechem. Chłopak pobiegł w stronę zabudowań a ja ruszyłam
końskimi śladami. W pewnym momencie odciski znowu zaczęły na siebie nachodzić i
plątać się ze sobą. Dalej znacznie się zmieniły. Koń biegł… zerwał się.
- O Boże…
-westchnęłam cicho. -Oby nic mu się nie stało…- mówiąc to podążałam dalej przed
siebie zbliżając się do żelaznych bram Epony.
Szipuję Sadie z Harrym!
OdpowiedzUsuń