środa, 6 grudnia 2017

3000 wyświetleń- "Zaginiony" roz. 1

Hej
Dzisiaj chciałabym wam coś przedstawić. Opowiem wam jak zwykły dzień zwykłej dziewczyny przerodził się w historię godną wydania w formie powieści…


"Zaginiony" rozdział 1

Dochodziłam już w stronę stajni. Nie zatrzymując się sprawdziłam godzinę. Mój zegarek wskazywał południe. Z natury byłam śpiochem. Wywleczenie się z ciepłego łóżka w sobotę przed jedenastą to była dla mnie męka, jednak swojego konia- Flame’a kochałam bardziej od wyrka. Przeszłam przez bramę stajni Jorvik, rozejrzałam się naokoło. Nic się nie zmieniło, tak jak myślałam. Podeszłam do Sky- stajennej. Nie przepadałam za nią, była typem osoby uważającej się za pępek świata. Jeszcze gorszy był jej chłopak- Harry. Jedno gorsze od drugiego. Jak widać nieszczęścia chodzą parami… . Wybaczcie, odbiegłam od tematu. Wracając do historii- podeszłam do Sky aby zamienić z nią kilka słów. Postanowiłam trochę pograć jej na nerwach.
-Sky, jak się spało?- zapytałam zgrywając miłą
- Jakby cię to obchodziło. –odpowiedziała oschle
- Co ci się stało? Znowu koń ci na nogę nadepnął? –powiedziałam z przekąsem. Dziewczyna prychnęła w odpowiedzi na moją zaczepkę. Zaśmiałam się pod nosem usatysfakcjonowana. Jak ja lubię ją denerwować! Weszłam do kamiennej budowli mijając kolejne stanowiska dla koni. Powoli podbiegłam w stronę boksu mojego siwka. Zdziwiłam się gdy wyjątkowo nie powitało mnie radosne rżenie Flame’a. Konia nie było. Stanęłam na palcach zaglądając do środka. Zlustrowałam wzrokiem każde źdźbło słomy leżącej na ziemi. Gdzie on się podział? Lekko wystraszona ponownie podbiegłam do Sky. Zdyszana stanęłam przed dziewczyną.
- Czy ktoś wyprowadzał Flame’a na padok?
- Wisi mi to- odpowiedziała dziewczyna najwidoczniej mnie olewając. Teraz to ona zaczynała mi grać na nerwach… . Nie wdając się w dalszą dyskusję ruszyłam w stronę wybiegów dla koni. Tam też nie zastałam Flame’a.
-Flame! Flaaame! –zaczęłam wołać czekając aż ujrzę siwy łeb biegnący w moją stronę. Nie doczekałam się. Stałam pod ogrodzeniem przez kilka minut patrząc w jeden punkt przed sobą. Nie mógł po prostu się rozpłynąć!
- Okeeej…. Uspokój się!- pomyślałam. Wzięłam kilka głębokich oddechów aby opanować stres. Rozejrzałam się naokoło. Mój wzrok przykuły ślady podków.
- Podkowy… to jasne!- powiedziałam sama do siebie. Flame był jednym z niewielu podkutych koni w stajni. Przyjrzałam się śladom, które po dokładnych oględzinach wydały mi się znajome. To na sto procent odciski kopyt mojego konia. Wydawały mi się dość świeże, jednak niewprawionemu oku ciężko to ocenić. Wyszłam ze stajni ze wzrokiem wbitym w ziemię. Błądziłam między polami aż zobaczyłam kolejne ślady. Buty. Dosyć spore odciski butów. Wychodzi na to że ktoś najzwyczajniej wyprowadził mojego konia ze stajni.
- Jest źle… -mruknęłam pod nosem. Przyspieszyłam kroku dalej idąc za śladami starając się ich nie rozdeptać. Co jakiś czas odciski stawały się chaotyczne po czym wracały na pierwotnie obrany kierunek. Koń musiał być niespokojny i starać się uciec, za to człowiek kurczowo trzymał uwiąz. Wtedy zobaczyłam nadchodzącą postać. Rozpoznałam ją po charakterystycznym ubiorze- obcisłe jeansy i czarna skórzana kurtka. W moim kierunku szedł Harry. Jeszcze jego mi tu brakowało…
-Cześć –chłopak przywitał się ze mną. Był wyjątkowo miły jak na niego.
-Co ty taki szczęśliwy?- zapytałam lekko zaciekawiona zachowaniem Harrego.
-Po prostu witam się z koleżanką ze stajni. –odpowiedział po czym uśmiechnął się do mnie po przyjacielsku. Naprawdę zachowywał się dziwnie, jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Szczerze wolałam to miłe oblicze Harrego od tego, z którym przychodzi mi się zmierzać na co dzień. Nie sposób było nie odwzajemnić jego gestu. Uśmiechnęłam się do chłopaka ukazując moje dołeczki.
-Co cię tak intryguje w tej fascynującej ziemi?- zapytał Harry spoglądając w miejsce, gdzie cały czas uciekałam wzrokiem.
-Ślady. –odpowiedziałam krótko.
-No ślady. Dużo osób jeździ konno w tej okolicy więc odciski kopyt to norma. –skomentował chłopak. Popatrzyłam na niego z lekko zawiedzioną miną. Myślałam, że załapie!
-Siwy zniknął. A to… –wskazałam na odciski- To są ślady podków. I ile mi wiadomo Flame był jednym z niewielu podkutych koni w naszej stajni.- Chłopak skinął głową na moje objaśnienia. Po chwili go olśniło.
- Jak to Siwego nie ma?!
-No nie ma!
-Tak że nie ma że nie ma?
-Jak mówię, że go nie ma to znaczy, że go nie ma że nie ma! Nie to, że jak go nie ma to jest, bo jak go nie ma to go nie ma!- Powiedziałam zbulwersowana podniesionym tonem. Pomiędzy nami chwilę panowało milczenie, zapewne Harry analizował moją poplątaną wypowiedź. Wziął głęboki wdech.
- Dobra, ty idź tym tropem a ja popytam w stajni i mieście! –zaoferował. Skinęłam głową dziękując mu uśmiechem. Chłopak pobiegł w stronę zabudowań a ja ruszyłam końskimi śladami. W pewnym momencie odciski znowu zaczęły na siebie nachodzić i plątać się ze sobą. Dalej znacznie się zmieniły. Koń biegł… zerwał się.

- O Boże… -westchnęłam cicho. -Oby nic mu się nie stało…- mówiąc to podążałam dalej przed siebie zbliżając się do żelaznych bram Epony.

1 komentarz: